Świadectwa

 

Mam 34 lata, dwoje dzieci i szczęśliwą rodzinę. Ponieważ wiele osób z naszych rodzin – mojej i męża – zmarło na nowotwory, myślałam zawsze o tym, aby nikt z nas nie zachorował na tę groźną chorobę. Niestety, moja starsza córka – Zosia – w wieku 5 lat zaczęła się często przeziębiać. Była blada, nie miała apetytu, straciła siły do biegania i przebywania na powietrzu. (…)

Kiedy trafiliśmy na Oddział Hematologii i Onkologii w Łodzi, myślałam, że to tylko zły sen, że zrobią badania i wykluczą najgorszą diagnozę. Modliłam się i płakałam, a moja córka była smutna. Przeczuwając coś złego, pytała mnie wciąż, dlaczego płaczę. Jednak analiza pobranego szpiku potwierdziła chorobę nowotworową. Był to najstraszniejszy dzień w moim życiu. Najtrudniej było stanąć przy dziecku. (…)

Zosia miała chory szpik, który można było wyleczyć jedynie poddając się przeszczepowi szpiku. Córka miała przetaczaną krew lub płytki. Lekarze nic więcej nie mogli zrobić. Jedynym wyjściem był przeszczep od dawcy niespokrewnionego. Oczywiście zgodziłam się, podpisując dokumenty. Zosia została zakwalifikowana do przeszczepu.

Przebywając w szpitalu dowiedziałam się jak ważna jest właściwa dieta i unikanie konserwantów w pożywieniu. (…) To moja mama w sierpniu 2006 roku zobaczyła program z Panią Alfredą Walkowską w telewizji. Zainteresowała się dietą orkiszową i zamówiła jej książkę „Powrót do harmonii”. W ten sposób po raz pierwszy dowiedziałam się o medycynie św. Hildegardy. (…)

Zadzwoniłam do Pani Walkowskiej i na początku września pojechaliśmy do Legnicy. Od tej pory moja córka jest na diecie orkiszowej. W domu, a nawet w szpitalu, przygotowywałam jej różne posiłki orkiszowe. Obserwowałam już wtedy, że Zosia lepiej się czuje i ma więcej siły. Całkowicie zmieniliśmy swoje nawyki żywieniowe. Oprócz diety, podawałam i podaję nadal dziecku zalecane mi przez Panią Walkowską, Hildegardowe środki lecznicze, które hamują wzrost komórek nowotworowych, podnoszą odporność i poprawiają obraz krwi. Stosujemy również polecane przez św. Hildegardę przyprawy w kuchni, pieczemy ciastka i ciasto z mąki orkiszowej. Tak więc moje dziecko było bardzo dobrze przygotowane do przeszczepu szpiku. (…)

​Cały czas przygotowywałam jej posiłki orkiszowe i podawałam jej środki lecznicze, poprawiające jej odporność. Szpital opuściliśmy po miesiącu z dobrym stanem zdrowia Zosi. Pragnę powiedzieć, że przeszczep szpiku to tylko 30% szans na życie. Większość dzieci, która z nami przebywała na oddziale, już nie żyje. 

​Obecnie Zosia jest 8 miesięcy po przeszczepie i czuje się bardzo dobrze. Tylko 4 miesiące brała leki. Wyniki krwi są bardzo dobre, szpik jest remisyjny. Córka chodzi do zerówki i cieszy się życiem. Jest silna i zdrowa, ma dobrą odporność. Pragnę podkreślić, że nadal odczuwa skutki uboczne chemioterapii. Jestem w bardzo częstym kontakcie z Panią Walkowską i wtedy, kiedy Zosia jest przeziębiona, ma katar, infekcję, ropiejące zapalenie spojówek, otrzymuje specyfiki Hildegardowe, które pomagają i szybko dają efekt bez skutków ubocznych. Kontrole we Wrocławiu (…)

Dziękuję Panu Bogu za to, że poprzez chorobę naszej córki zrozumiałam, co jest najważniejsze w życiu. Jestem wdzięczna Pani Alfredzie Walkowskiej za jej pomoc i oddanie, słowa wsparcia w trudnych dla mnie chwilach. W taki właśnie sposób św. Hildegarda stała się naszą Hildegardą. 

Katarzyna z Wągłczewa [woj. łódzkie]
Fragment z książki „Powrót do harmonii” Alfredy Walkowskiej


Już chyba od ok. 20 lat św. Hildegarda „szukała” mnie (a dokładniej Pan Bóg poprzez nią) chcąc pomóc mi w moich problemach zdrowotnych (i nie tylko tych), które ciągną się już od mojego dzieciństwa, a więc już prawie 50 lat. W głębi serca czułem, że jest to bardzo dobra droga, ale ciągle jakoś coś „nie wychodziło”. W ostatnich miesiącach czułem się znowu gorzej. Ciągle zmęczony i „pusty”. Zacząłem znowu częściej chodzić do lekarzy (…)

I znowu „zameldowała się” św. Hildegarda. W połowie sierpnia przypomniałem sobie, że pani Alfreda od lat przenosi dzieło tej świętej na polski grunt (…)

Zadzwoniłem do niej w przeddzień seminarium w Szklarskiej Porębie. Chcąc tylko uzyskać wstępne informacje i będąc przekonany, że wszystkie miejsca na seminarium są już dawno zajęte. W rozmowie okazało się, że wolne miejsce jeszcze jest i że najlepszą odpowiedzią na moje pytanie będzie właśnie udział w tym seminarium (…)

Zrozumiałem, że poprzez św. Hildegardę zostałem zaproszony, że została mi podarowana wielka szansa, aby wreszcie dokładniej, dogłębniej zapoznać się z wielkim dziełem jej życia. Z tym ogromnym bogactwem, które Pan Bóg poprzez nią proponuje również dzisiaj i mnie, i wszystkim schorowanym, zniechęconym, często zagubionym ludziom.

Teraz, już po seminarium, chcę przede wszystkim powiedzieć: PANU BOGU niech będą przeogromne dzięki. Jemu, który przez świętych, tu – św. Hildegardę – oferuje swoją pomoc, która ma objąć nie tylko ciało i zdrowie, ale całego człowieka, całe jego życie, aby doprowadzić do pełnej harmonii, wewnętrznej i zewnętrznej równowagi ducha i ciała. Tzn. do pełnego uleczenia całego człowieka. (…)

Z każdym dniem seminarium rosła moja wdzięczność i pokój wewnętrzny (…) Wróciłem do domu z mocnym postanowieniem kontynuowania tego, co poznałem, czego się nauczyłem, oraz poczuciem, że nie mogę tego bogactwa zatrzymać tylko dla siebie (…)

Ogromne dzięki także i pani Alfredzie za zorganizowanie i kierowanie, za wykłady i rozmowy indywidualne, za to że nieraz musiała się «dwoić i troić», aby wszyscy uczestnicy mogli wrócić do domu zadowoleni i wdzięczni. (…) Długo można by jeszcze wspominać i dziękować, ale najlepiej przekonać się samemu i nie zwlekając, zacząć jak najszybciej zmieniać życie i zdrowie przez wskazania św. Hildegardy – a bardzo, bardzo warto!

Henryk z Bremy
Fragment z książki „Powrót do harmonii” Alfredy Walkowskiej


Bardzo dziękujemy Pani Alfredzie za zorganizowanie terapii postnej, która przebiegała wg sprawdzonych reguł św. Hildegardy. Terapio-odpoczynek miał miejsce w Szklarskiej Porębie i polegał na kilkudniowym poście. Piliśmy jedynie kawę orkiszową, koper, herbatki ziołowe i wywary jarzynowo-orkiszowe. Mimo spożywania samych płynów czuliśmy się wspaniale, lekko, wesoło, a nawet chodziliśmy po górach.

Od dawna interesowałam się ziarnem orkiszowym, kupując go z różnych źródeł, ale nigdy nie czułam poprawy na zdrowiu. Przypadkowo dowiedziałam się o naszym polskim, prawdziwym orkiszu (widać po ziarnie), którym zajmuje się pani Alfreda. Orkisz oraz produkty z niego są nie tylko smaczne, ale też leczą cały organizm.

Na koniec terapii było wspaniałe śniadanie i obiad orkiszowo-warzywny z trzech dań. Czujemy się lekko z wymiecionymi złogami, oczyszczonym ciałem i duszą, ponieważ kuracja ta połączona była z codzienną Mszą Świętą.

Co ciekawe, w czasie postu – jak i po – w czasie spaceru po mieście, nie kusiły nas zapachy dochodzące z jadłodajni, nie odczuwaliśmy głodu czy też pokusy skorzystania z nich. I chwała Panu Bogu, św. Hildegardzie i pani Alfredzie za to. 

Ewa z mężem Edmundem – Warszawa
Fragment z książki „Powrót do harmonii” Alfredy Walkowskiej


O św. Hildegardzie słyszałam wcześniej może ze dwa razy, a moja wiedza na Jej temat ograniczała się do tego, że zaleca ona spożywanie posiłków na bazie orkiszu. W zasadzie nic ciekawego, jedni polecają, żeby jeść, to inni znów, że tamto. Dziwnym zbiegiem okoliczności mój mąż obejrzał program telewizyjny z udziałem p. Alfredy Walkowskiej i poprosił mnie żebym weszła na stronę www.hildegarda.pl. Byłam wtedy w pracy i stwierdziłam, że mała odskocznia od rutynowych czynności dobrze mi zrobi.

Weszłam więc na tę stronę i dowiedziałam się, że w Szklarskiej Porębie organizowany jest pobyt dla ludzi chcących poznać zasady życia św. Hildegardy – tak przynajmniej odczytałam zamieszczony tam komunikat. W pierwszej chwili stwierdziłam, że to nie dla mnie, bo przecież wykorzystałam już znaczną część swojego urlopu i nie mogę przecież tak sobie opuścić 5 dni w pracy. Ale z drugiej strony informacja, że ten styl życia pomaga chorym na nowotwory (ja choruję na nadpłytkowość samoistną) wzbudziło moje zainteresowanie i… nadzieję – konwencjonalna medycyna nie ma mi zbyt wiele do zaoferowania. (…)

Tak naprawdę to trudno mi sprecyzować, czego oczekiwałam po tym wyjeździe, jednakże rzeczywistość przeszła moje wszelkie oczekiwania. 

Podczas gdy ciało pościło, dusza pławiła się w rozkoszach. Codzienny pobyt na Mszy Św. umacniał, dodawał sił. Czytania dawały wskazówki i odpowiedzi na różne wcześniej poruszane przez nas – uczestników postu – problemy. Do mojej świadomości dotarło wiele rzeczy, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. (…)

Pod koniec pobytu zdałam sobie sprawę, że wyjazd ten był potrzebny głównie mojej duszy, a przy okazji z pewnością skorzystało moje ciało. Przyczyniły się do tego codzienne zabiegi pielęgnacyjne – oczywiście wykonywane zgodnie z zaleceniami św. Hildegardy, gimnastyka, spacery. Teraz żyję w nadziei, że Bóg miał określony cel w tym, że znalazłam się w gronie ludzi, którym pozwolił poznać św. Hildegardę i Jej sposób życia.

Dziękuję Ci Boże, że spotkałam się ze św. Hildegardą. 

Hania – Jelenia Góra
Fragment z książki „Powrót do harmonii” Alfredy Walkowskiej


Moje „spotkanie” z medycyną św. Hildegardy wiąże się ściśle z chorobą moich dzieci: córki – 22-letniej studentki Marysi i 12-letniego synka Kacperka. U Marysi po roku karmienia piersią i przestawieniu na inny pokarm, pojawiły się sączące, swędzące plamy – skaza białkowa. (…)

Ciągłe przeziębienia, anginy i leczenie antybiotykami. Skutek taki, że w okresie dojrzewania alergia nasiliła się i pojawiły się zaburzenia układu pokarmowego. Kacperek natomiast, zabrany z Domu Dziecka do naszej rodziny w 1997 r., z chorobą Zespół Downa, był dodatkowo na twarzy purpurowy, z suchą pękającą skórą od plam skazy białkowej. Ciągły katar, kaszel. Jedzenie to głównie kaszka na mleku sojowym. I wtedy na mojej drodze Opatrzność postawiła p. Alfredę.

Mówiła o orkiszu, o św. Hildegardzie, jak pomaga Jej, córkom i osobom, które zaczęły stosować orkisz oraz zalecenia św. Hildegardy. Wprowadziłam orkisz do mojej kuchni, przyprawy oraz zioła, które p. Alfreda, znając zaburzenia u moich dzieci, poleciła stosować. Skończyły się cierpienia moich dzieci i moja udręka. Już nie muszę zastanawiać się – co dać jeść, aby nie było objawów alergicznych. Jemy dużo i smacznie, bazując na produktach orkiszowych, łatwiej wychodzimy z przeziębień. Ja na szczęście nie choruję, ale wiem i czuję, że czerpię z medycyny św. Hildegardy, z diety orkiszowej siłę, zdrowie i każdego dnia mam dużo energii, by radośnie wypełniać obowiązki samotnej matki i jeszcze służyć innym, działając w stowarzyszeniach i grupach parafialnych.

Barbara – Szklarska Poręba
Fragment z książki „Powrót do harmonii” Alfredy Walkowskiej